Pierwsze wiosenne wycieczki. Dla mieszczuchów zamkniętych przez kilka miesięcy w obrębie dużego miasta to najwspanialszy moment w roku! Jeszcze nie jest ciepło, jeszcze nie ma świeżej zieleni, ale już, już, nieśmiało, można wyczuć pierwszy powiew wiosny, zapowiedź tego, co za chwilę nadejdzie z pełną siłą.
Marcowe wycieczki. Mają w sobie dziwny klimat. Nie urok. Klimat ledwie. Sama nie wiem czy je lubię – w góry na przykład to lepiej dopiero w kwietniu, maju. Żal mi oglądać gór kiedy wszystko jest jeszcze takie szare i zmęczone po zimie… Mniej kolorowe niż jesienią, zgaszone takie. Przyczajone przed tą wiosną, która jeszcze nie nadchodzi.
Stąd mniejsze wycieczki. Takie jak ta właśnie – do podkrakowskich dolinek.
Też szaro. Słońce jakieś takie nieśmiałe, lekkie. Tu mostek rozwalony – czeka na naprawę, liczy na to, że latem ktoś go odmaluje. Tam ławka zbutwiała – no może i pełna uroku, ale siedzieć to się na niej za kija nie da ;). Nad rzeką jakieś śmieci – odkrył je stopniały niedawno śnieg. Jeszcze nikt ich nie wysprzątał. Ani trawa nie zakryła. No smutne to lekko, ale i tak wychodzimy z tych naszych domów i łapiemy – nawet nie wiosnę, co jej nieśmiałą zapowiedź. I mimo wszystko – lubimy te dziwne marcowe wycieczki …
Rodzice harcerze. A tak jakby jednak się pogubili trochę ;). Co tylko dodało niezapomnianego charakteru wycieczce!
Dziecko z wyobraźnią – dwa patyki i już jest Merida Waleczna ;), Czy tylko ja nie widzę cięciwy ;)?
Wzięła łuk na plecy i idzie. Oczywiście, że teraz ten łuk wisi w pokoju 🙂
Krakusy – macie jakieś sprawdzone trasy wycieczkowe w okolicach Krakowa?